piątek, 9 grudnia 2016

Lizbona. Pchli targ i miradouros

Lizbona nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Już pierwszego dnia, wspinając się stromymi ulicami do naszego hotelu, tęskniłam za obłożonymi pięknymi płytkami kamienicami w Porto i całym niezwykłym klimatem tego miasta. W stolicy także można zobaczyć azulejos, ale jest ich o wiele mniej i rzadziej można na jakichś zawiesić oko, jeśli chodzi o wzory.

Bairro Alto wieczorową porą

Zachwyciło mnie za to jedzenie, któremu poświęcę osobny post. Teraz jednak już zdradzę Wam, gdzie koniecznie musicie się wybrać, żeby wasze podniebienia doznały prawdziwych rozkoszy. Sporych rozmiarów, zadaszony targ Time Out Market był kiedyś zwykłym miejscem handlowym. Obecnie za częścią z rybami, mięsem i owocami oraz stoiskami kwiatowymi, znajduje się hala pełna małych restauracyjek, cukierni, a także sklepów i barów z winem. Na jednej ze ścian znajdują się lokale, którym szefują najlepsi lizbońscy kucharze.



 

Posiłek na targu może być dobrym pomysłem przed rozpoczęciem zwiedzania - niedaleko znajdują się najpopularniejsze atrakcje miasta. Po wyjściu z budynku najlepiej jest się w kierować w stronę pobliskiej rzeki Tag. Tam zobaczycie słynny Most 25 Kwietnia (pt. Ponte 25 de Abril), porównywany często do Golden Gate w San Francisco.


Idąc wzdłuż wody, w przeciwną stronę niż znajduje się most, dojdziecie do starej części miasta - Bairro Alto. Jest ładna i monumentalna, ale brakowało mi w niej indywidualnego charakteru. Czułam się tam trochę jak w Paryżu, trochę jak w Wiedniu. 

 Łuk triumfalny na Placu Comércio.


Dech mi zaparło na widok dworca kolejowego Rossio, którego fasada utrzymana jest w stylu portugalskiej odmiany późnego gotyku. Czekałam i czekałam, ale nie udało mi się jej sfotografować bez samochodów. 

Spacer po Alfamie

Najbardziej w Lizbonie podobała mi się Alfama. Dzielnica wypełniona wąskimi, stromymi uliczkami (do niektórych z nich dochodzi się po schodach) i artystycznym duchem. Nie polecam jej jedynie wieczorową porą, przynajmniej ja nie czułam się tam wtedy bezpiecznie. Bandy nieco podejrzanych ludzi gromadziły się w barach, między budynkami. 
Równie warto jest tam dojść (a raczej wspiąć się), jak i pojechać słynnym tramwajem linii 28. Bilet możecie kupić u kierowcy (€2.85) albo przyłożyć do kasownika w pojeździe kartę Viva Viagem (dostaniecie ją w automacie na każdej stacji metra, raz zakupioną można doładowywać). Stary wagonik tramwaju sprawnie porusza się pod górę, a nierzadko ktoś wskakuje na jego stopień, żeby podróżować na gapę na zewnątrz. 


Podczas spaceru uliczkami Alfamy proponuję zamknąć mapę. Miałam szaloną przyjemność w gubieniu się w różnych zakamarkach i znajdowaniu dzięki temu świetnych murali czy instalacji artystycznych.


 Pchli targ w Lizbonie

Strategiczne jest również wybranie się do tej dzielnicy we wtorek lub w sobotę między szóstą rano a siedemnastą. Wtedy przy Campo de Santa Clara odbywa się pchli targ Feira da Ladra. Jestem fanką tego typu miejsc! Wystarczy mnie tylko tam zaprowadzić, a wsiąkam totalnie na kilka godzin. Tak było i tym razem. Zafascynowana oglądałam stare blaszane puszki z pięknymi wzorami (mam w domu nawet swoją mini kolekcję), porcelanę, meble, biżuterię i pocztówki. Przy niewielkim stoisku z tymi ostatnimi spotkałam Polkę, która od ponad roku utrzymuje się w Lizbonie z tego, że na Feira da Ladra sprzedaje swoje, robione Polaroidem zdjęcia i akwarelowe obrazki z widokami portugalskiej stolicy.    



Jak już nie raz wspominałam na blogu, w każdym mieście, które odwiedzam, poluję na fajne punkty widokowe. W Lizbonie jest w czym wybierać! Takie miejsca nazywają się tam miradouros i znajdują się w różnych częściach miasta. W drodze powrotnej z Feira da Ladra trafiliśmy do Miradouro das Portas do Sol, jeszcze na Alfamie, i byliśmy zachwyceni!




Klasztor w Belem

Swoje zwiedzanie Lizbony zakończyłam w Belem. Jest to dzielnica, która terytorialnie należy do miasta, ale jest od niego znacznie oddalona. Można do niej dotrzeć podmiejskim pociągiem albo autobusami  727, 28, 729, 714 i 751. Powodem, dla którego warto to zrobić jest według mnie przepiękny Klasztor Hieronimitów (pt. Mosteiro dos Jerónimos), wybudowany w stylu manuelińskim (typowe dla Portugalii połączenie gotyku i renesansu). Niestety byliśmy tam zbyt późno, żeby wejść do środka, ale czuję, że musi robić równie wielkie wrażenie, jak wygląd zewnętrzny. 


Podejdźcie trochę dalej, aż do rzeki, a zobaczycie inną piękną budowlę w stylu manuelińskim - wieżę Belem (pt. Torre de Belém).

Wiem, że na zdjęciach Lizbona wygląda bardzo fajnie i zdecydowanie warto ją odwiedzić, chociażby po to, żeby wyrobić sobie opinię. Jednak polecam Wam spędzenie większej ilości czasu w Porto, by móc zachwycać się rożnymi wzorami azulejos i pić pyszne Porto z widokiem na spektakularny most Luisa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz