sobota, 7 stycznia 2017

#AlinPróbuje

Kiedy za oknem mróz, lubię grzać się przy piekarniku. A żeby nie działał na próżno, eksperymentuję kulinarnie. Postanowiłam, że oprócz podróży będę dla Was od czasu do czasu pisać o jedzeniu. Oprócz porad, jaki prowiant zabrać na krótszą górską wędrówkę czy długą wyprawę, będę umieszczać różne (odkryte podczas podróży lub w internecie) przepisy w cyklu #AlinPróbuje. Znajomi i rodzina od dłuższego czasu namawiają mnie, żebym pisała o potrawach, skoro już (jak to zwykle mówimy) "inaczej jem".

Dlaczego jem inaczej?

Niektórzy myślą, że jestem bezglutenowcem, sporo osób już jednak wie, że mam jakiś problem z cukrem. Dwa lata temu dowiedziałam się, że mam insulinooporność. W dużym skrócie moje komórki stały się mniej wrażliwe na insulinę, nie wpuszczały glukozy do komórki i w efekcie było jej za dużo we krwi. Aby poradzić sobie z takim stanem, mój organizm produkował jeszcze więcej insuliny. Co to oznaczało dla mnie? Senność i niepokój przy uczuciu głodu, utraty koncentracji, zawroty głowy, problemy z traceniem kilogramów. Pierwsza lekarka, która odkryła u mnie to zaburzenie, poleciła mi dietę o niskim indeksie glikemicznym. Klasyfikuje on produkty na podstawie ich wpływu na poziom glukozy we krwi w dwie lub trzy godziny po posiłku. Jeśli jesteście ciekawi, które węglowodany (bo tylko one wpływają na poposiłkowe stężenie glukozy we krwi) mają niski indeks, skorzystajcie z tego kalkulatora (ostrzegam jednak, że tabele na różnych stronach mogą zawierać odmienne wartości).
Niedawno okazało się, że moja insulina wróciła do normy, ale cukier nadal spada. Pewien dowcipny lekarz powiedział, że są przypadki w medycynie, na które nie ma odpowiedzi. Żałowałam, że wydałam prawie dwie stówy, żeby to usłyszeć i postanowiłam nadal trzymać się diety, bo dobrze się na niej czuję. Nie jem słodyczy, produktów z mąki pszennej, ryżu, kaszy jaglanej, niektórych owoców i warzyw, nie piję słodkich jogurtów, soków i piwa. Od pewnego czasu ograniczam węglowodany w codziennych posiłkach.

Pizza na spodzie z cukinii

Od kilku dni miałam ochotę na pizzę. Pszennej nie mogę, orkiszowa dostarczyłaby mi za dużo węglowodanów, dlatego szukałam jakiegoś niestandardowego przepisu. Autorka bloga Feel Eat! opisała pizzę na spodzie z cukinii. Zrobiłam ją nieco modyfikując pomysł.

Spód
  • cukinia (nieobrana smakowała w porządku)
  • jajko
  • 2 łyżki błyskawicznych płatków orkiszowych lub gryczanych
  • opakowanie mozzarelli w kulce
  • przyprawy: chilli, pieprz, papryka słodka, oregano, bazylia
Sos 
  • 200 g przecieru pomidorowego
  • spory ząbek czosnku
  • przyprawy wedle gustu (u mnie: sól, pieprz, chilli i zioła prowansalskie)
Dodatki
  • kilka plastrów salami
  • 1/4 żółtej papryki
  • kilka pieczarek
  • ok. 15 dag sera mozzarella w kostce 
  • oregano i bazylia
Cukinie zetrzyjcie na tarce o większych oczkach, posólcie, przełóżcie do durszlaka i odstawcie. Następnie włóżcie do miski przecier pomidorowy, przeciśnijcie przez praskę czosnek i dodajcie przyprawy (np. sól, pieprz, chilli i zioła prowansalskie). Przygotujcie jeszcze dodatki - zetrzyjcie na większych oczkach kostkę i kulkę mozzarelli, pokrójcie paprykę i pieczarki. Te ostatnie dobrze jest lekko podsmażyć.


Wróćcie do odsączonej cukinii. Przełóżcie ją tym razem do miski, dodajcie jajko, startą kulkę mozzarelli, płatki orkiszowe i przyprawy (chilli, pieprz, paprykę słodką, oregano i bazylię). Ugniećcie dobrze wszystkie składniki.


Blachę wyłóżcie papierem i posmarujcie masłem. Rozprowadźcie po niej ciasto tak, by tworzyło bardzo cienką warstwę. Wstawcie je do nagrzanego piekarnika i pieczcie około 15 minut (jeśli macie termoobieg). Kiedy spód zbrązowieje wyjmijcie go, nałóżcie sos i dodatki. Włóżcie pizzę ponownie do piekarnika, tym razem na 10 minut. Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz