Tbilisi. Ormiański kościół, sobór i synagoga
Na drugi dzień z radością wspinałam się pod górę, bo stolica Gruzji ma urokliwe, wyżynne położenie. Jednak za dnia czar już trochę prysł. Do obrazu z monumentalnymi świątyniami dołączyły zwykłe budynki o ciężkim wyglądzie.
Dobrym tropem było pójście szlakiem sakralnym. To żadna oficjalna droga, tak akurat wyszło, że udało nam się odwiedzić budowlę różnych wyznań. Pierwszą był Sobór Trójcy Świętej (Cminda Sameba), który nieco góruje nad miastem. W środku można zobaczyć misternie malowane ikony, ale mnie najbardziej urzekło otoczenie. Z tarasu katedry jest przepiękny widok na miasto. Mimo upału do kościoła weszłam w długiej spódnicy (założyłam ją na swoje ubranie) i chuście. Chociaż najczęściej chusty i jakieś fartuszki do zasłonięcia łydek i kostek są w koszu przed wejściem do świątyni.
Na starym mieście chcieliśmy też odwiedzić ormiański kościół Norashen. W przewodniku nie było nic na temat jego stanu. A okazało się, że popada w ruinę. Zaglądnęłam przez okno do środka i nie ma tam nawet posadzek tylko głębokie doły. Patrząc na imponującą bryłę, aż smutno się robi na widok tego co dzieje się wewnątrz. Na tym samym podwórku stoi prawosławna świątynia Dżvris Mama. Składa się z niewielkiego pomieszczenia, niemal każdy centymetr jego ścian jest pokryty świętymi ilustracjami.
Na równoległej ulicy - Ovanes Tumaniani - jest synagoga, która zwraca uwagę topornym wyglądem i czerwonymi cegłami. To stosunkowo młody obiekt (z początku XX wieku), więc jego "świeże" malunki wewnątrz nie zrobiły na mnie wrażenia. Ale warto tam wejść w celach poznawczych.
Religijnej różnorodności Tbilisi dopełnia meczet, ale niestety nie starczył nam czasu, żeby do niego zglądnąć.
Twierdza Narikala
Do najładniejszych miejsc w Tbilisi trzeba się... wdrapać. Kolejnym przykładem na to, po katedrze Trójcy Świętej, jest twierdza Narikala, a raczej jej ruiny. Główna częście trasy to podejście ulicą pod górę. Później idzie się pod kamienisto-żwirowym odcinku do monastyru, a na następnym etapie wędrówki trzeba sobie czasem pomagać rękami, żeby osiągać kolejne poziomy fortyfikacji. Satysfakcja i rozległa panorama miasta gwarantowane!
Most Pokoju w Tbilisi
Gdzieś przeczytałam, że nowoczesna kładka kojarzy się mieszkańcom stolicy z... podpaską! To porównanie zostawiam Wam do osobistej weryfikacji. Dla mnie most wyglądał po prostu nowocześnie. Nie przepadam za szklanymi konstrukcjami, więc od razu spisałam go na straty. Ale kiedy wieczorem zobaczyłam kładkę podświetloną, spojrzałam na nią przychylniej.
Jeśli planujecie spędzić w Tbilisi więcej niż jeden dzień, polecam przechadzanie się mniejszymi uliczkami, na przykład w okolicy dworca Didube. Często "zadaszają" je baldachimy z liści (a czasem i z owoców!) winogron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz