sobota, 1 września 2012

idź swoją drogą

Po wygranej walce z sesją wreszcie mogłam uciec w góry. A, że o górach dużo nie trzeba pisać, to nie napiszę. Najpierw rozgrzewka w Beskidzie Żywieckim, potem długo niewidziane, ukochane Bieszczady. I to była najlepsza nagroda za ten rok akademicki. A poza tym świetna okazja, żeby wreszcie z siebie wyrzucić, a raczej 'wychodzić' negatywne emocje.
Dla mnie powrót w góry to zawsze powrót...
Jedna droga pośrodku niczego i nie ma problemu którędy iść:)

2 komentarze:

  1. Klimatyczne zdjęcia i piękne góry! Też je lubię, ale nie zawsze mam do nich cierpliwość:) A w Bieszczadach jeszcze nie byłam, więc pewnie mam czego żałować...

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz, ale nic straconego, one zawsze czekają:)

    OdpowiedzUsuń