poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Rowerem przez Utrecht

Post o Amsterdamie pisałam na kilka rat, bo tak bardzo lubię to miasto, że ciągle coś nowego przychodziło mi do głowy, czegoś mi w tym tekście brakowało. Z Utrechtem może być jeszcze trudniej, ponieważ to właśnie tam mieszkałam podczas mojego półrocznego pobytu w Holandii. Za każdym razem kiedy słyszę nazwę tego miasta, serce bije mi mocniej. Zdecydowanie zostawiłam tam jego część.

Pierwszy raz odwiedziłam Utrecht dwa miesiące przed rozpoczęciem studiów. Przyjechałam tam na stopa i zatrzymałam się na couchsurfingu w dzielnicy Kanaleneiland, nie wiedząc jeszcze, że to właśnie tam będę mieszkać przez pozostałą część roku. Nie miałam wtedy roweru, ale szybko przekonałam się, że to najlepszy środek transportu do poruszania się po tym mieście. (Kiedy - już na Erasmusie - miałam kapcia i musiałam oddać rower na dzień do warsztatu, nieźle się nachodziłam, bo Utrecht ma średni system komunikacji miejskiej). Zatem jeśli wybierzecie się do Utrechtu, wypożyczcie rower i koniecznie odwiedźcie poniższe miejsca.

Street art i tureckie pieczywo w Kanaleneiland

Osoby, które wiedzą trochę o Utrechcie mogą postukać się w czoło, widząc, że polecam tę okolicę. Dlaczego? Jeśli nigdy nie słyszeliście o Kanaleneiland, już Wikipedia powie Wam, że od 2000 roku znajduje się ona na liście 40 problematycznych dzielnic, którą opracowało holenderskie Ministerstwo Gospodarki Mieszkaniowej, Planowania Przestrzennego i Środowiska. A to dlatego, że w okolicy zamieszkiwanej głównie przez Marokańczyków i Turków jest m.in. spore bezrobocie. Podobno ta dzielnica bywała też niebezpieczna. Z powodu takich plotek moi znajomi nazywali ją Kanalencrimeland. Ale ja podczas półrocznego pobytu nigdy nie czułam się tam zagrożona, a mieszkałam w centrum dzielnicy. Lubiłam kupować warzywa z tureckich sklepów i bułki z piekarni przy Vasco Da Gamalaan. W niedzielę rano ulica bywa zastawiona tureckimi stoiskami z różnościami - ubraniami, słodyczami i innym jedzeniem.


 Stamtąd warto pojechać w stronę Bernadottelaan, mijając po drodze most księcia Clausa (de Prins Clausbrug), który łączy Kanaleneiland z Papendorp.


Na samej Bernadottelaan na bokach bloków zobaczycie dobre streetartowe malunki.  A jeśli akurat zgłodniejecie, możecie kupić jednorazowego grilla i kiełbaski w pobliskim centrum handlowym - Winkelcentrum Kanaleneiland - i wybrać się do uroczego, niewielkiego parku Transwijk.



O domach na wodzie pisałam ostatnio w przypadku centrum Amsterdamu. W Utrechcie też jest sporo miejsc, w których są przycumowane, na przykład przy - znajdującej się niedaleko Kanaleneiland - Kanaalweg. Ulica biegnie wzdłuż kanału, dlatego jadąc nią (w kierunku Beneluxlaan) będziecie mieć świetny widok na domy w różnym stylu.


Kajakiem przez Odegracht i przesąd z Domtoren

Tę okolicę mogłabym jeść łyżkami! W wolnych chwilach wsiadałam na rower albo szłam na spacer i dobrowolnie gubiłam się w labiryncie wąskich ulic. Ale zacznijmy od klasyki, kanału przecinającego centrum miasta - Oudegracht. Zakochałam się w nim od pierwszego spojrzenia. Zacznijmy od góry, gdzie biegnie ulica o tej samej nazwie co kanał. Stoją przy niej typowo holenderskie, ceglaste kamienice, niektóre niższe i szersze niż te w Amsterdamie. Górę najlepiej podziwia się...od dołu, płynąc po kanale rowerem wodnym czy kajakiem (obu sposobów próbowałam i było super!).




 Przy Oudegracht stoi Winkel van Sinkel. Dawniej był w tym budynku duży sklep, teraz jest restauracja i sale klubowe. 


Przeciwległe ulice Oudegracht łączy kilkanaście mostków. Na tych w pobliżu wieży katedralnej (Domtoren) można posłuchać ulicznych grajków i kupić lody z kolorowej ciężarówki. 


Oudegracht warto przejechać lub przejść w całości, ponieważ jego poszczególne części różnią się charakterami. Bliżej centrum miasta jest wypełniony kawiarniami, restauracjami, sklepami z pamiątkami czy ciuchami. Idąc lub jadąc w stronę Twijnstraat zobaczycie sklepy z antykami, różnościami do domu czy planszówkami oraz galerie sztuki, księgarnie i urocze domy mieszkalne.




Na dole Oudegracht (na odcinku od 1e Achterstraat do ratusza, a później od mostu Gaardbrug do Twijnstraat) tuż przy kanale są restauracje, puby, secondhandy, pracownie artystyczne albo prywatne pomieszczenia.



Jeśli zapytacie w Utrechcie Holenderkę lub Holendra o drogę, całkiem możliwe, że zacznie od "tutaj mamy Domtoren, więc...", ponieważ zauważyłam, że określają położenie jakiegoś miejsca w stosunku do - zdecydowanie wyróżniającej się w krajobrazie miasta - wieży katedry. Jest najwyższą wieżą w Holandii, pozostałością po katedrze św. Marcina, której nawa zawaliła się podczas burzy w XVII wieku.


Od holenderskich studentów dowiedziałam się o przesądzie, zgodnie z którym jeśli student wejdzie na wieżę przed obroną, nie zda. Nie ryzykowałam więc, bo miałam się bronić akurat pół roku później. Ale znajomi mówili, że widok z góry jest piękny. A dzwony Domtoren wybijają czasem znane utwory. Któregoś dnia słyszałam stamtąd "Sweet Dreams" Eurythmics.
W pobliżu wieży znajduje się moje ulubione miejsce z niesamowitym klimatem - dziedziniec klasztorny otoczony krużgankami - Pandhof van de Dom.


Niedaleko, przy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz