Davids Samling
Krople deszczu zauważyliśmy z M. na szybie tuż po obudzeniu drugiego dnia naszego pobytu. Trochę nas to zasmuciło, bo chcieliśmy pojechać rowerami do (oddalonego o 12 kilometrów od Kopenhagi) jednego z najstarszych i największych skansenów na świecie - Frilandsmuseet. Jednak, jako że zwykle nie tracimy czasu na narzekanie tylko przystępujemy do działania, zaczęliśmy opracowywać plan B. Jego pierwszym punktem było muzeum. W Kopenhadze jest tyle miejsc tego typu, że można by spokojnie przez tydzień chodzić od jednego do drugiego. My wybraliśmy kolekcję C. L. Davida przy Kronprinsessegade 30, ponieważ niewiele widzieliśmy wcześniej dzieł sztuki islamskiej. A w tej galerii jest największa kolekcja w całej Skandynawii!
Nawet w deszczowy dzień kopenhaskie kanały mają swój urok.
Kameralne muzeum robi pozytywne wrażenie od samego wejścia. Zadbany korytarz starej kamienicy, a później jasna i przestrzenna recepcja. Przemiła pani wręczyła nam tablety. Potrzebowaliśmy ich do skanowania kodów QR. W ten sposób mogliśmy uzyskać więcej informacji o danym dziele albo posłuchać wypowiedzi badaczy. Zarówno za wizytę, jak i za korzystanie z urządzenia nic nie musieliśmy płacić. W Davids Samling spędziliśmy niemal dwie godziny. Ekspozycja jest ciekawie skomponowana, a dzięki udostępnieniu tabletów dodatkowo bardzo zajmująca.
Panorama Kopenhagi z wieży Christiansborg
Choć kiedy wyszliśmy z galerii dalej padało, wybraliśmy się na kawę do pobliskiego Ogrodu Królewskiego (Kongens Have). Znajdująca się tam niewielka kawiarnia była otoczona parasolami, dzięki czemu mogliśmy wypić kawę na świeżym powietrzu. Gdy deszcz już tylko kropił podjechaliśmy do dawnego zamku królewskiego i siedziby duńskich królów - Christiansborg (obecnie pełni funkcję parlamentu). Nie chcieliśmy jednak zwiedzać jego wnętrza, a jedynie dostać się na wieżę, żeby zobaczyć panoramę miasta (wspominałam już, że starałam się to robić wszędzie, gdzie byłam - w Porto, Londynie czy Brugii).
Christiansborg
Widok z, mającej 106 metrów, wieży Christiansborg
Plaża w Kopenhadze
Na nasze szczęście po południu trochę się rozpogodziło i mogliśmy pojechać rowerami na plażę Amager Strand. Okazała się świetnym miejscem na dłuższy spacer. Szliśmy albo po piasku albo ładnymi chodnikami, od czasu do czasu podziwiając wyczyny kitesurferów w niewielkiej zatoce.
Na koniec naszego pobytu wybraliśmy się do dzielnicy Vesterbro, która z przeciwległego brzegu kanału centralnego zaprasza nowoczesnymi, szklanymi budynkami. Kiedy wyjdzie się nieco głębiej, można zobaczyć imponujące kamienice i fajny street art.
W Vesterbro jest też, pokazujący potęgę jego założyciela Jacoba Christiana Jacobsena, browar Carlsberga.
Magia różnorodności
Wizyta w Kopenhadze przerosła moje oczekiwania. Początkowo, kiedy zobaczyłam rowerzystów jeżdżących wzdłuż kanału, przypięłam jej łatkę udającej Amsterdam. Ale im bardziej odkrywałam to miasto, nie umiałam wpasować go w żadne ramy. Jest jedyne w swoim rodzaju z imponującymi budynkami, pachnącą wolnością Christianią, idealną do spacerów Cytadelą i piaszczystą plażą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz