Tym razem będzie bardziej podróżniczo - opiszę moje wycieczki po Holandii i Belgi, które robiliśmy sobie wspólnie ze znajomymi w trakcie naszego pobytu na Erasmusie. Podróżowaliśmy przede wszystkim samochodem kolegi z Niemiec, co było najbardziej ekonomicznym rozwiązaniem, bo jak pisałam tutaj, jeżdżenie pociągami i autobusami w Holandii (ale także w Belgi) jest drogie.
--
This time I will write about my trips across the Netherlands and Belgium which we did together with my friends during our Erasmus. We were traveling by the car of our friend from Germany and it was the most economical option because traveling by buses and train in the Netherlands (but also in Belgium) is quite expensive.
GLOW Eindhoven
Zacznę jednak od listopadowej wycieczki do Eindhoven z lokalnym ESN-em. To miasto, a raczej jego lotnisko, znałam już wcześniej, bo przyleciałam na nie z Polski. O reszcie miasta nie słyszałam nic ciekawego. Większość osób opisywało Eindhoven jako miejsce z porobotniczymi budynkami, które prawdopodobnie aspiruje na miano holenderskiej stoicy designu, organizując różne wydarzenia tego typu. Ale nie przyjechaliśmy tam żeby podziwiać architekturę, ani lokalny design. Naszym celem było GLOW- festiwal światła.
--
Before writing about our car trips I will start with the trip to Eindhoven which I had done with the local ESN. This city or rather its airport I had known before because I flew to it from Poland. But I didn't hear anything interesting about the rest of the city. Majority of people that I talked with about Eindhoven were describing it as a place full of post-industrial building which probably tries to be called as the Dutch capital of design. But we didn't come there to admire the architecture neither the local design. Our goal was GLOW- the festival of light.
W punkcie informacyjnym wzięliśmy ze znajomymi jakieś mapki, ale ze względu na niewielką ilość czasu, który mogliśmy spędzić w Eindoven, po prostu ruszyliśmy przed siebie w stronę jakichkolwiek świateł. Mimo to poszło nam całkiem nieźle - widzieliśmy wille, które dzięki światłom zamieniły się w orientalne rezydencje, potwora, który przy pomocy świateł 'wynurzył' się z fontanny, sztuczne świecące drzewka i świetny pokaz świetlnej animacji na katedrze.
--
Together with my friends we took some maps from the information point but due to the small amount of time we could spend in Eindhoven we just went ahead in direction of some lights. But it went well - we saw some villas which thanks to the lights transformed into great oriental residences. We saw also the monster which thanks to the lights 'surfaced' from the fountain, some artificial shining trees and we watched a great show of the light animation on the wall of the cathedral.
Leiden
Wycieczka do Lejdy wyszła całkiem spontanicznie. Ja i troje moich znajomych mieliśmy akurat wolny dzień, więc wskoczyliśmy do auta i ruszyliśmy na zachód. Pogoda co prawda nie zachęcała do zwiedzania, ale w Holandii zwykle nie zachęca, więc zdążyliśmy się już przyzwyczaić, po dwóch miesiącach mieszkania tam. Naszej podróży nie zaplanowaliśmy do tego stopnia, że po znalezieniu centrum kolejny raz szliśmy przed siebie. W ten sposób znaleźliśmy cytadelę, która była najwyższym miejscem, w którym dotychczas byliśmy w Holandii (sądzę, że wysokością położenia może ją przebić jedynie Fort Sint Pieter w Maastricht). Do zdobycia jej potrzebowaliśmy tylko niewiele ponad 20 schodów. W nagrodę za wejście, mimo deszczowej pogody, mogliśmy podziwiać typowo holenderską panoramę miasta (czyli urocze, niezbyt wysokie domki).
--
The trip to Leiden was completely spontaneous. Me and tree of my friends had a free day so we jumped into the friend's car and set off to the West. The weather wasn't perfect for sightseeing but it is usually like that in the Netherlands so we had already got used to that. We didn't planned our trip so after finding the city centre we just went ahead (as usually). But we found that way the citadel which was the highest point we had been to in the Netherlands (I suppose that higher located is only Fort Sint Pieter in Maastricht). We needed only a bit more than 20 steps to reach it. Although it was raining, after getting there we could admire typical Dutch panorama of the city (charming, not so high buildings).
A później przemieszaliśmy się już w głąb centrum, czyli, jak to zwykle bywa w holenderskim miastach, do głównego kanału. Pośpiesznie zrobiliśmy kilka zdjęć i uciekliśmy do najbliższej kawiarni - tym razem deszcz z nami wygrał.
--
Then we were moving deeply into the centre so as it usually is in the Dutch city - towards the main canal. We made some pictures quickly and escaped to the nearest cafe - that time the rain won.
Ale nie straciliśmy zapału - zagrzaliśmy się, trochę wyschnęliśmy, a później dalej intuicyjnie odkrywaliśmy miasto.
--
But we didn't lose our enthusiasm - we warmed up, dried our clothes a bit and then we started discovering the city again.
Belgium - Antwerp, Bruges, Gent
Tutaj, przyznaję, było nieco mniej spontanicznie. Uparłam się, że muszę odwiedzić Belgię, będąc tak blisko niej. Pomysły miałam różnie - stopem, pociągami, może autobusem. Pierwsza opcja odpadła, bo pogoda była bardzo kapryśna i z góry byłabym skazana na moknięcie godzinami przy drogach. Kolejne opcje były za drogie. Zaczęłam regularnie namawiać znajomych, żeby się do mnie dołączyli. Skład wyklarował się chyba dzień przed, D. zaproponował, żebyśmy pojechali jego samochodem, a ja i B. zaczęłyśmy szukać hosteli. Wybór jednego z nich okazał się bardzo...ciekawy.
--
Here - I have to admit - it wasn't so spontaneously. I insisted that I have to visit Belgium being so close to it. I had different ideas - to hitchhike there, to go by train or by bus. I resigned from the first option because the weather was capricious and I would soak staying next to the road. Next options were too expensive. Therefore I started to persuade my friends to join me. We formed to trip team just the day before leaving Utrecht. D. offered that we can go by his car and me and B. started looking for the hostels. The choice one of them turned out to be... interesting.
Po niecałych trzech godzinach jazdy znaleźliśmy się w Antwerpii. Jak zwykle bez planu miasta, ale za to z drobną pomocą gps'ów dotarliśmy na ulicę, gdzie miał znajdować się nasz hostel. Przejechaliśmy ją kilka razy i nic. Żadnego neonu, transparentu, napisu na budynku. Wysiedliśmy i patrzyliśmy budynek po budynku, gdzie to może być. Minęliśmy chyba ze trzy polskie sklepy, kiedy wreszcie mignął nam mały napis obok drzwi jednego z budynków - Boomerang. Później śmialiśmy się, że to dobrze, że nie jest dobrze oznaczony, bo jest szansa, że mniej ludzi do niego trafi. Dlaczego? Hostel dawno nie był sprzątany, w salonie niektórzy palili papierosy, w niektórych schodkach były dziury, w dormie chłopaków ciągle odzywał się alarm przeciwpożarowy, a w łazience z podłogi wyrastały.. grzyby.
--
After around three hours ride we arrived in Antwerp. As always we didn't have the city map but using some gps we found the street on which our hostel was supposed to be. We went across it several time but we couldn't find it. No banner at the building, no name at the wall. We got off the car and started looking for it building by building. We passed by three Polish shops went we finally noticed some small writing - Boomerang - next to the doors of some building. Later we were laughing that it is maybe better that the hostel is not marked in the proper way because there is a chance that less people will stay in it. Why? The hostel hadn't been cleaned for longer time, there were some people smoking in the common room, there were some whole in the stairs steps, in the boys' dorm the fire alarm was constantly beeping and there were also mushrooms growing in the bathroom..
--
Samo miasto też nie było zbyt czyste. Trochę się tego spodziewałam, po tym jak naoglądałam się stert worków ze śmieciami w centrum Brukseli (odwiedziłam ją dwa lata temu). Tutaj na szczęście nie było takiej ilości śmieci, ale kolega wdepnął po środku centrum w brązowe wiadomo co (i to raczej ludzkie, a nie zwierzęce;)). Jednak zachwyciło mnie to, co miało zachwycić - dworzec. W sumie tylko dla niego chciałam tam pojechać. Wśród kilku piętrowych kamienic nagle pokazał się on - piękny, barokowy, monumentalny. A w środku można się było poczuć niemal jak w świątyni!
--
The city wasn't clean too. I was expecting that a bit after watching the piles of the rubbish bags in the city centre of Brussels. Fortunately it wasn't so many rubbish in Antwerp, but my friend stepped on the brown you know what (and it wasn't rather animal but the human one;)). But the was something which was supposed to impress me and it impressed - the train station. Honestly that was a reason I wanted to come to Antwerp. Among some houses finally I saw it - beautiful, baroque and monumental building. And inside of it one could feel like in some temple!
Jakiekolwiek wrażenie w Antwerpii zrobiła na mnie jeszcze tylko fabryka czekolady i ogromna hojność pewnego Polaka. Po całodziennym włóczeniu się po mieście byliśmy przemarznięci, więc zaproponowałam, żebyśmy chwilę posiedzieli w budynku uniwersytetu. Był tam bar, z którego dobiegały rozmowy po polsku, więc poszłam zapytać, czy możemy coś dostać do jedzenia (było koło dziewiątej wieczorem). Obsługujący mężczyzna zabrał się za tłumaczenie menu z flamandzkiego na angielski (ze względu na moich znajomych). A gdy zamówiliśmy kanapki zaproponował, że poda nam wszystkim duże spaghetti, które dostaniemy w cenie małego, bo nie ma akurat jego szefa. Ale to nie koniec! Zaraz po spaghetti przyniósł nam tacę pełną kanapek. A jak mu dziękowałam za wszystko to powiedział, że przyniesie mi najlepsze piwo, jakie ma!
Bardzo się cieszyłam, że moi znajomi mogli poznać polską gościnność!
--
There were only two more things which impressed me in Antwerp - the chocolate factory and the great hospitality of one Polish man. After the whole day of sightseeing we felt very cold so I suggested that we can sit for a while inside of some university building. There was a bar from which I heard some conversations in Polish. Therefore I went there to ask if they have still something to eat (it was around 9 pm). The barman started to translate a menu from Flemish into English for us. And when we ordered the sandwiches he offered that he will give us big plate of spaghetti in the price of small instead (because his boss wasn't there). But that wasn't the end! After spaghetti he brought us the tray full of sandwiches. And when I was saying: thank you for everything he said he will bring be the best beer he has!
I was very happy that my friends could get to know the real Polish hospitality!
O Brugii mogłabym napisać bardzo dużo i wszystkie te słowa wyrażałyby zachwyt. Piękne miasto, w którym czas zatrzymał się na średniowieczu. Niskie, ceglane kamienice, małe kanały porośnięte po obu stronach drzewami i dzikim bluszczem, dostojne oficjalne budynki miejskie i kościoły. Ale Brugia to też pyszne smaki- wszechobecnych wyrobów czekoladowych, gofrów i słynnych belgijskich piw! (o miejsca do spróbowania tych ostatnich warto pytać przypadkowych Belgów - my świetnie trafiliśmy w ten sposób)
--
I could write a lot about Bruges and all of these words would express the admiration. It is beautiful city where the time stops in the Middle Ages. Small buildings made of brick, small canals with the trees and the wild ivy on the both sides of them, monumental city buildings and churches. But Bruges is also full of great tastes - of omnipresent chocolate products, waffles and famous Belgian beers! (it is worth asking some random Belgian people about the nice place to try them - we found a great place and beers that way)
Według mnie i w przypadku tego miejsca warto odłożyć na bok przewodnik i pozwolić sobie zgubić się w krętych uliczkach Brugii. (nie zapominając jednak o wejściu na znajdującą się w rynku wieżę Beffroi!).
--
In my opinion also in the case of that place is better not the use the guide books and just let yourself get lost among the tight streets of Bruges. (but you can't forget about climbing the tower Beffroi which is located at the main square!)
W Gandawie już mieliśmy mało czasu, bo w Brugii za długo odsypialiśmy degustowanie piw poprzedniego dnia. Ale dzięki USE-IT - darmowej mapie miasta (korzystaliśmy z nich też w dwóch poprzednich) trafiliśmy do najciekawszych zaułków. Jednak przedtem musieliśmy oczywiście obejrzeć panoramę miasta z Beffroi (ten sam typ średniowiecznej wieży, który jest w Brugii)!
--
We didn't have a lot of time in Gent, because we were sleeping too long after beer tasting the day before. But thanks to USE-IT - a free city map (we were using it also in Bruges and Antwerp from time to time) we found the most interesting corners. But before that we just had to see the panorama of the city from Beffroi (the same type of a medieval tower, which is also in Bruges) !
Dalej 'localsi' (bo to oni tworzą te mapy) zaprowadzili nas w najbardziej kolorowy, grafficiarski zaułek - "graffitistraatje".
--
Then 'locals' (because they create this map) leaded us to the most colourful graffiti corner - "graffitistraatje".
Stamtąd trochę przy pomocy mapy, trochę intuicyjnie kierowaliście się do naszych 'must-see' w każdym belgijskim mieście - rynku, krętych uliczek, zamku i głównego kanału.
--
From there we were to our must-see in every Belgian city - the main square, tight streets and the main canal.
The North - Schiermonnikoog and Groningen
To była jedna z dwóch najbardziej spontanicznych wycieczek, które sobie zrobiliśmy. Któregoś wieczoru jedliśmy langosze (pyszne i oryginalne, bo zrobione przez naszą koleżankę Węgierkę), kiedy D. powiedział, że jest taka holenderska wyspa na Morzu Północnym. W sumie nie ma na niej żadnych zabytków, ale bardzo chciałby ją zobaczyć. Ja chciałam pojechać do Groningen, więc stwierdziliśmy, że to połączymy. I tak kilka dni później byliśmy w drodze na północ Holandii. Dojechaliśmy do Lauwersoog, skąd (już bez samochodu) popłynęliśmy promem na Schiermonnikoog. Pogoda była idealna, więc większą część rejsu spędziliśmy na zewnątrz, później schowaliśmy do środka, gdzie było bardzo przytulnie i wygodnie.
--
It was one of two the most spontaneous trips we had made. One evening we were eating langos (delicious and the original ones, because they were made by our Hungarian friend) when D. said that there is some Dutch island at the North Sea. In general there aren't any monuments, but he said he really want to see it. I wanted to visit Groningen so we decided we will connect it. And after a few days me, D. and two more friends were on our way to the north of the Netherlands. We arrived in Lauwersoog from where (without the car) we went by ferry to Schiermonnikoog. The weather was perfect so we spent most of the cruise outside, then we came inside where it was very cosily and comfortably.
Sama wyspa, choć nie miała żadnych zabytków, wyjątkowych zwierząt ani rośli, zrobiła na mnie bardzo fajne wrażenie. Można byłoby ją spokojnie przejść w jeden dzień, ale, że pod koniec listopada już szybko robiło się ciemno, przeszliśmy tylko pewną część. Robiłam mnóstwo zdjęć i zachwycałam się tym, że niewielką ilość lądu otacza tyle wody (to była pierwsza wyspa, jaką kiedykolwiek odwiedziłam, nie licząc wyspy Słodowej we Wrocławiu).
--
Although the islands didn't have any monuments, special animals or plants, it impressed me a lot. It would be possible to walk through the whole island during one day but it was getting dark quickly (it was the end of November) so we decided to walked across only some part of it. I was taking a lot of pictures and admiring the island a lot maybe because it was the first island I had ever been to.
W centrum wyspy okazało się, że dobrze trafiliśmy, bo oczekiwano akurat przybycia Świętego Mikołaja (Sinterklaas). Mikołajki w Holandii (5 grudnia) to bardzo ważne wydarzenie, jak zaobserwowałam, ważniejsze niż Boże Narodzenie. Ozdoby w sklepach pojawiły się już na początku października. Ale nie dominowały wśród nich mikołaje, a czarne Piotrusie (Zwarte Piet). Według legendy Mikołaj przybywa z Hiszpanii, drogą morską, a na łodzi oprócz niego są jego pomocnicy- czarne Piotrusie właśnie. Co ciekawe, nierzadko przyćmiewają sławą samego Mikołaja, bo to przebranych za nich Holendrów widziałam najczęściej na ulicach. Ze świętowaniem mikołajek wiąże się też jedzenie kruidnoten i pepernoten, a także parada związana z przybyciem Mikołaja. To ostatnie nie ma ustalonej daty. Do Utrechtu Mikołaj już przyjechać, a na Schiermonnikoog pojawił się dopiero razem z nami (23 listopada).
--
In the centre of the island it turned out that the inhabitants are waiting for the Santa Claus (Sinterklaas) arrival. The Santa Claus day in the Netherlands (5th of December) is a very important event, as I could observe, even more important than Christmas. The decorations in the shops appeared at the beginning of October. The Santa Clauses didn't dominate among them, but the Black Peters (Zwarte Piet). According to the legend, Santa Claus comes from Spain by sea and on the boat apart from him there are also his helpers - Black Peters. What is interesting - they are famous more than Santa Claus sometimes because Dutch people dress up as them frequently. Celebrating the Santa Claus day is connected also with eating kruidnoten and pepernoten and the parade organised for the arrival of Santa Claus. The last event didn't have the steady date. Santa Claus had already arrived in Utrecht when on Schiermonnikoog he appeared together with us (23rd of November).
Sama wyspa (w zabudowanej części) była uroczym i spokojnym miejscem.
--
The island itself (in the built-up part) was a charming and calm place.
O Groningen mogę napisać tyle, że jest ono najbardziej imprezowym miejscem, w którym dotychczas byłam. W sumie nic dziwnego, skoro podobno 80% populacji tego miasta stanowią studenci. Wieczorem większość z nich pojawia się w wypełnionym różnorodnymi klubami i barami centrum. Są nawet specjalne szatnie miejskie, w których mogą zostawić swoje rzeczy, tak by swobodnie przemieszczać się między klubami. A kiedy zgłodnieją, w małych barach z jedzeniem czekają (chyba najlepsze jakie jadłam) frytki z przyprawami w środku.
Muszę jeszcze dodać, że centrum Groningen jest zamknięte W CAŁOŚCI dla ruchu samochodowego!
--
I can write about Groningen that it is the most party place I have ever been to. But it is nothing weird in that when, probably the 80% of the population of it are the students. On the evenings most of them come to the city centre which is full of different bars and clubs. There are even the special city cloakrooms where they can leave their stuff to move more freely from one club to another. And when they get hungry there are tasty french fires with the seasonings inside of them (probably the best french fires I have ever eaten!) in the small bars with the food.
I have also to add that the centre of Groningen is completely closed for the cars!
I have also to add that the centre of Groningen is completely closed for the cars!
W Groningen mieliśmy też bardzo interesującego gospodarza na couchsurfingu. J. jest pół Holendrem, pół Szkotem, studentem biologi morskiej. Jeździ na kolażówce i łyżwach, pracuje jako pomoc medyczna na zawodach łyżwiarskich i zajmuje się fotografowaniem zawodów tanecznych. Przy tylu zainteresowaniach rozmowy z nim były wręcz fascynujące!
W następnym poście kolejna część relacji z podróży po Holandii.
--
We had also very interesting couchsurfing host in Groningen. J. is half Dutch and half Scottish student of marine biology. He rides race bicycle (the one with an extra thin wheels), ice skates, works as a medical help during the ice skating competition and make the pictures during the dancing competitions. The conversations with him were very fascinating!
In the next post I will write about the rest of my trips across the Netherlands.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz